"Dzieki Bogu, dzieki Bogu, pomyslala, kiedy unieruchomil ja wlasnym cialem, kiedy jego usta pospieszyly na spotkanie spelnienia. Zycie zaczelo krazyc w jej zylach, runelo jasna, goraca struga, uswiadamiajac jej, ze jeszcze przed chwila byla zimna jak kamien i martwa, tak, martwa. Wygiela sie pod nim w luk, blagajac o wiecej. Jej ramiona zamknely sie wokol niego, biorac wszystko, co chcial dac.
Znala na pamiec dlugosc kazdej kosci w jego ciele, zarys kazdego miesnia, ksztalt kazdej blizny. Znala jego cialo rownie dobrze jak swoje wlasne. Znala jego zapach, znala wrazenie, jakie pozostawial dotyk jego ostrego zarostu na skorze.
Znala to proste, cudowne podniecenie, jakie rodzilo sie z kontaktu z jego cialem, jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne i niezastapiane.
Dlugie rozstanie, tesknota, gniew, wszystko to wezbralo w nim wielka fala, budzac nieznosny bol i napiecie. Musial je ukoic.
Callie byla ukojeniem. Jak zawsze. "
Byc spadajaca gwiazda w czyichs marzeniach i spelniac kazde zyczenie....