AND I'M STILL HOLD YOUR HAND IN MIND..
Prosze nie mow "musze odejsc". Tyle jeszcze na nas
czeka. Nawet jesli to co bylo juz nie wroci, nawet jesli
dzis juz nic - to nic nie znaczy...
'Uwierzyc', to podstawowa sprawa, pierwszy etap,
po ktorym dopiero moze nastapic 'zapomniec'.
Problem w tym, ze ja nie potrafie pogodzic sie
z mysla, ze juz nigdy nie bedziemy razem. Ciagle
ludze sie, ze moze jednak kiedys cos nas ze soba
zlaczy. Boje sie, ze za bardzo sie zmieniam
w oczekiwaniu na powrot tego co bylo piekne,
a co nigdy juz nie wroci. Podswiadomie oszukuje
sama siebie, ze jest jak przed tym zwiazkiem, ze
jestem nadal taka jak wtedy, bo przeciez nadal
slucham radia w nocy i boje sie ciemnosci.
Te same przyzwyczajenia, a jednak cos we mnie
peklo. Mialo byc zupelnie odwrotnie.
To Ty miales tesknic za mna, marzyc i myslec
o mnie. To Ty miales uwielbiac mnie do szalenstwa,
pamietasz? Moja rola w Twoim zyciu miala
sie ograniczyc jedynie do bliskiej znajomej.
BALAM sie zaangazowac, dlatego, ze lekalam
sie bolu po rozstaniu. Dobrze o tym wiedziales
i mimo to..... Ale chcialabym, zebys wiedzial, ze
bardzo cenie to, ze powiedziales mi to
wszystko wprost, ze miales w sobie na tyle odwagi,
zeby byc ze mna szczerym, ze nie oszukiwales mnie.
Nigdy Ci tego nie mowilam, ale zyskales w moich
oczach, kiedy wniosles mi do domu torbe, mimo
ze obok stala moja mama, a po ogrodzie biegal
moj pies. Chcialabym, zebysmy nadal utrzymywali
kontakt jako dobrzy znajomi, a moze nawet
przyjaciele. Tylko, ze Ty i tak tego nigdy
nie przeczytasz, wiec licze sie z tym, ze to moze
byc nierealne...
Zostan, bo ta noc, to ona placze deszczem,
zostan, bo jak nikt przynosisz mi powietrze..
...Pamietam dokladnie ten dzien.. chlodny, czerwcowy
wieczor. Dzien, w ktorym poznalam cala ekipe...
Miales na sobie hawajska koszule i czarna kurtke,
w ktorej wracalam ja. Wlasnie wtedy po raz pierwszy
mnie odprowadziles. Potem juz dni mijaly
jakby w przyspieszonym tempie. Az do ktoregos dnia.
Po prostu znienawidzilam tamten moment, tamten
dzien i tamto miejsce. Bez szansy, brutalnie zranione
serce zaczelo krwawic. Ucieczka w sama siebie,
w sam srodek wlasnej osoby, po to, by ratowac
serce, by sprobowac Je zalatac. To jest rozwiazanie.
Serce juz nie krwawi, nawet swieze rany sie zagoily,
tylko pozostaly blizny, ktore zostana tam na zawsze,
a ja nadal nie moge znalezc wyjscia z labiryntu, do
ktorego weszlam. Zamknieta sama w sobie.
Nie mow, prosze "wszystko mija", tak jak z drzew
opadna liscie..
A moze jeszcze nie wszystko stracone?.....
__________________
Niulek