CZASAMI NAWET I MOJE BIALE NIEBO STAJE SIE...
wypijana duszkiem niemalze. I spytalabym Cie w tym momencie,
czy mnie potrzebujesz? Chociaz znam odpowiedz. Puste, beznadziejne, obludne trzy literki. Ludzie potrafia ranic i zabijac. Przed tym drugim
nie ma odwotu.
W ktorym momencie przekracza sie granice?
Balansujesz na krawedzi zycia i zycia, stoisz pomiedzy dwoma swiatami
i w takich momentach widzisz, ile jeszcze przed Toba niespelnionych
marzen. I chcesz wrocic. Ale powrotu nie ma.
Dotykasz klamki i stajesz na zakurzonym parapecie. Zdejmujesz
kapcie i otwierasz okno. Chcesz miec to juz za soba.
Zamykasz oczy...
Wyciagasz jedna noge - bierzesz gleboki oddech i plynnie bez wahania
zsuwasz druga noge z parapetu.
Lecisz - chociaz raz mozesz poczuc sie jak ptak.
9, 8, 7 pietro... zycie wydaje Ci sie teraz tak bliskie, a zarazem
tak odlegle. Zastanawiasz sie, co jest gorsze - bycie tu, czy
bycie tam. Jedno wiesz na pewno - cale zycie bylas nikim.
Pietro szoste - pieprzona, zyciowa winda gna dalej ku destrukcji, ku
nicosci... Zmierza do konca.
Piate pietro - i czujesz, ze ktos podaje Ci dlon. Nie boj sie - cicho
szepta... Kiedy strach mija calkowicie i czujesz sie niezaprzeczalnie
bezpieczna jego dlon zaczyna sie wysuwac. Ponownie balansujesz miedzy
zyciem a smiercia, zbawieniem a potepieniem. Pomaranczowa estrada
zmienia swoja barwe.
Ktos z czwartego rzuca Ci kask,
a przy trzecim przypina Ci blyskawicznie skrzydla.
Ladujesz na ziemi najpierw jedna bosa noga, potem druga. Ktos otula Cie
kocem i podaje gorace kakao. Usmiechasz sie, po raz pierwszy od tak dlugiego
czasu. Przymykasz oczy. I stajesz sie zupelnie innym czlowiekiem - zaczynasz
wszystko od poczatku...
Trzeba dotknac dna, aby narodzic sie na nowo...
A gdyby nie to trzecie pietro?....
Dodaj komentarz